wtorek, 4 września 2007

chuc moi su tot lanh! (wszystkiego najlepszego!)

“Age is an issue of mind over matter. If you don't mind, it doesn't matter.”
Mark Twain

Artur postarzal sie o kolejny rok, postanowilismy wiec spedzic ten dzien wyjatkowo tzn. zalatwiajac sprawy urzedowe;)

O 7 rano zaspani zasiedlismy na skuterku i udalismy sie z naszym gospodarzem do centrum. Niestety od rana padal deszcz, wiec musielismy przebrac sie w pelerynke (w Wietnamie pelerynki uzywane sa w grupach od 2 do 3 osob;). Zestaw dopelnila maseczka chroniaca przed spalinami. Tak wlasnie wyglada tutaj wyjsciowy stroj "na miasto";)

W ambasadzie polskiej nie mieli listy stypendystow, wiec o pieniazkach moge na jakis czas zapomniec:/ Za to udalo nam sie zalatwic przedluzenie wizy Artura o 6 miesiecy oraz ustalic z dziekanem mojego uniwersytetu, ze mam jeszcze miesiac wakacji, poniewaz reszta grupy jezykowej z Polski dojedzie dopiero na poczatku pazdziernika. Paranoja wietnamska, ale w sumie szczescie w nieszczesciu, poniewaz w wolnym czasie bedziemy mogli zwiedzic polnocne tereny Wietnamu...

Urodziny Artura uczcilismy pysznym obiadkiem w ulicznym barze oraz deserem - lodem z zelkami i czarna fasola.

Ponizej zamieszczam jak zwykle fotki.

po lewej gotowy deser, po prawej przed wymieszaniem skladnikow



czarna fasola, ziarna lotosu, ryzowe kulki, rozne galaretki, kokos,
slodki sos oraz oczywiscie lod... pycha!

2 komentarze:

Unknown pisze...

Marii duże buziaki i moc pozdrowień z Gierłoży:) Fajnie , że piszesz tego bloga i robisz zdjęcia, superrr pomysł:) Tego przepisu na drina z fasolą to ja raczej nie wykorzystam - u nas klimat taki, że tylko herbata, cytryna i malyna;))) w nocy było tylko 2 stopnie powyżej zera:0 Artur a Tobie życzę 100 lat cierepliwości do Twojej wielkiej miłości;))))))

Anonimowy pisze...

Hej. Właśnie zobaczyłam zdjęcia przysmaku wietnamskiego i musiałam skomentować po prostu. ja z moimi znajomymi przeżywaliśmy straszliwe męki, jak jakiś znajom zamawial nam deserek. W życiu nie piłam czegoś równie niedobrego. Ale może im smakuje, nie kłócę się. Jeszcze gorsze było chyba tylko picie wody, która była chyba sfermentowana.
Himeko