Tet, czyli nowy rok lunarny, poza fajerwerkami w niczym nie przypomina naszego Sylwestra. Trwa od 7 lutego do mniej wiecej 11 lutego i jest to moim zdaniem jedyny czas, w ktorym Wietnamczycy wracaja do swoich korzeni na chyba wszystkich plaszczyznach swojego zycia. Jest to jedyna okazja w roku, aby załozyc tradycyjne stroje, starym zwyczajem udac sie do „scholarow” po recznie pisane zyczenia czy obejrzec wodny teatr kukielkowy. Obowiazkiem jest rowniez odwiedzenie swojej rodzinnej miejscowosci, oraz zlozenie darow w pagodzie.
My – „obcy”, szczerze mowiac balismy sie, ze mimo przyjazni z Wietnamczykami zostaniemy odsunieci od glownych obchodow swiat. Tymczasem niespodziewanie drugiego dnia (08.02) zostalismy zaproszeni do rodziny Hieu’a - znajomego, ktory studiowal w Polsce, ale postanowil powrocic do kraju. Z lekkim niepokojem i skrepowaniem nieznajomowscia zwyczajow udalismy sie na uroczysty obiad. Babci podarowalismy tradycyjne kandyzowane owoce (mut Tet), a w prezencie otrzymalismy pieniazki (obdarowywuje sie nimi dzieci i starszych ludzi, ale rowniez swoich znajomych).
Okazalo sie, ze na obiad zjechalo sie mnostwo osob, ale mimo to znalazlo sie miejsce i dla nas:) Przy stole rozmawialismy w czterech jezykach – ze starszym pokoleniem po wietnamsku, polsku, rosyjsku, a z mlodszymi po angielsku. Zostalismy dokarmieni pysznosciami, m.in: smazonym banh chung przywiezionym ze wsi oraz cebulkami w occie.
Czas spedzony z rodzina Hieu’a uswiadomil nam czym tak naprawde jest Tet – to polaczenie naszego Bozego Narodzenia z Nowym Rokiem, Swietem Zmarlych a jednoczesnie Pierwszym Dniem Wiosny:) W ludziach wyczuwa sie zmiane, pozytywne nastawienie, a tam gdzie zbieraja sie szczesliwi i otwarci ludzie opadaja bariery kulturowe i jezykowe.
My – „obcy”, szczerze mowiac balismy sie, ze mimo przyjazni z Wietnamczykami zostaniemy odsunieci od glownych obchodow swiat. Tymczasem niespodziewanie drugiego dnia (08.02) zostalismy zaproszeni do rodziny Hieu’a - znajomego, ktory studiowal w Polsce, ale postanowil powrocic do kraju. Z lekkim niepokojem i skrepowaniem nieznajomowscia zwyczajow udalismy sie na uroczysty obiad. Babci podarowalismy tradycyjne kandyzowane owoce (mut Tet), a w prezencie otrzymalismy pieniazki (obdarowywuje sie nimi dzieci i starszych ludzi, ale rowniez swoich znajomych).
Okazalo sie, ze na obiad zjechalo sie mnostwo osob, ale mimo to znalazlo sie miejsce i dla nas:) Przy stole rozmawialismy w czterech jezykach – ze starszym pokoleniem po wietnamsku, polsku, rosyjsku, a z mlodszymi po angielsku. Zostalismy dokarmieni pysznosciami, m.in: smazonym banh chung przywiezionym ze wsi oraz cebulkami w occie.
Czas spedzony z rodzina Hieu’a uswiadomil nam czym tak naprawde jest Tet – to polaczenie naszego Bozego Narodzenia z Nowym Rokiem, Swietem Zmarlych a jednoczesnie Pierwszym Dniem Wiosny:) W ludziach wyczuwa sie zmiane, pozytywne nastawienie, a tam gdzie zbieraja sie szczesliwi i otwarci ludzie opadaja bariery kulturowe i jezykowe.
my, wietnamska choinka, Hieu i piesek
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz