sobota, 1 marca 2008

noworoczne pagodowanie


Tet to nie tylko czas rodzinnych spotkan. To również okres odpoczynku dla rolnikow i dla pol po 12 miesiacach pracy, dla mieszczuchow zasluzony urlop, a dla zmarlych czas szczegolnego kultu.

Wiekszosc rozmow z Wietnamczykami mimo, iz jestesmy obcokrajowcami, do tego na pewno nie buddystami, zaczyna się od pytania: „czy byliscie juz dzis w pagodzie?”. Kiedy zaprzeczamy nastepuje: „No to moze chociaz w Van Mieu – Swiatyni Literatury?”

No i poddalismy sie kulturze wietnamskiej – trzeciego dnia swiat (09.02) wraz z nowopoznana Asia z Gdanska pojechalysmy na podboj pagod nad jeziorem Zachodnim. Wszystkie z nich juz wczesniej zwiedzilam, ale w tym czasie przemienily sie nie do poznania. Przede wszystkim zwykle spokojne i tajemnicze, staly sie miejscem przepychanek Wietnamczykow zadnych zlozenia ofiar przed kazdym nawet najmniejszym oltarzem. Do tego na okolo swiatyn jak grzyby po deszczu wyrosly stoiska tandety jak na polskim odpuscie, oraz wszelkiej masci jadlodajnie.

Moje wrazenia – tlum, silny zapach palonych ofiar oraz kadzidel i zaduma nad tym jak mozna uswiecac miejsca, a jednoczesnie je profanowac.



na pierwszym planie wietnamskie feng shui -
pagoda, kogut, grzyb, bonsai, grzyb, prosiak, pagoda

swiete drzewo buddyjskie
(podobno sadzonka z drzewa,
pod ktorym Sakjamuni doznal oswiecenia)

karpiki

chipsy sprzedawane "pod pagoda" :)

a to dowod na to, ze jednak niektorzy
Wietnamczycy modla sie w pagodach

Brak komentarzy: