W czwartkowy (21.02) poranek nad jeziorem Hoan Kiem spokojnie cwiczylismy w rytm muzyki wydobywajacej sie z ulicznych glosnikow, kiedy podjechal do nas busik. Dzieki uprzemosci Asi i Quan’a moglismy udac sie wraz z druzyna 9 „swiezutkich” turystow z Polski do oddalonego o 180km od Ha Noi klasztoru buddyjskiego i swiatyni chua Lan.
Po około 2 godzinach jazdy dotarlismy do celu, gdzie zostalismy powitani przez mistrza, ktory stal sie naszym przewodnikiem. I tu po raz pierwszy zamiast tlumow wietnamskich pielgrzymow oraz tandetnych straganow, ujrzelismy proste w formie, ale symboliczne posagi, zadbane ogrody i spokojnych mnichow.
Mielismy nie tylko okazje przebywac w miejscach zamknietych dla zwyklych ludzi np. w sali medytacyjnej, ale rowniez rozmawialismy z mistrzem oraz spozywalismy posilek z mnichami.
Na dodatek podczas, gdy reszta grupy oddawala sie praktykom medytacyjnym my postanowilismy wykorzystac ten czas na zwiedzenie pobliskiej swietej gory Yen Tu. Na szczyt wjechalismy kolejka gorska, podziwiajac po drodze stoki porosniete gestymi zaroslami. Juz dawno nie widzielismy tyle zieleni! Na miejscu skierowani zostalismy na strome szlaki prowadzace do ukrytych posrod skal pagod.
Wchodzac po kamiennych schodach do kolejnych swiatyni, mijani bylismy przez tlumy dzielnych pielgrzymow, ktorzy zapewne wlasnymi silami dotarli na szczyt Yen Tu.
Niestety mielismy tylko 2 godziny wolnego czasu, dlatego tez udalo nam sie dostac tylko do najblizszych pagod oraz zawieszonego na polce skalnej drewnianego grobowca krola.
Gora Yen Tu to mityczna kraina lasow, tajemniczej mgly, buddyjskich posagow i mnichow spiewajacych sutry – miejsce, do którego na pewno powrocimy.
Po około 2 godzinach jazdy dotarlismy do celu, gdzie zostalismy powitani przez mistrza, ktory stal sie naszym przewodnikiem. I tu po raz pierwszy zamiast tlumow wietnamskich pielgrzymow oraz tandetnych straganow, ujrzelismy proste w formie, ale symboliczne posagi, zadbane ogrody i spokojnych mnichow.
Mielismy nie tylko okazje przebywac w miejscach zamknietych dla zwyklych ludzi np. w sali medytacyjnej, ale rowniez rozmawialismy z mistrzem oraz spozywalismy posilek z mnichami.
Na dodatek podczas, gdy reszta grupy oddawala sie praktykom medytacyjnym my postanowilismy wykorzystac ten czas na zwiedzenie pobliskiej swietej gory Yen Tu. Na szczyt wjechalismy kolejka gorska, podziwiajac po drodze stoki porosniete gestymi zaroslami. Juz dawno nie widzielismy tyle zieleni! Na miejscu skierowani zostalismy na strome szlaki prowadzace do ukrytych posrod skal pagod.
Wchodzac po kamiennych schodach do kolejnych swiatyni, mijani bylismy przez tlumy dzielnych pielgrzymow, ktorzy zapewne wlasnymi silami dotarli na szczyt Yen Tu.
Niestety mielismy tylko 2 godziny wolnego czasu, dlatego tez udalo nam sie dostac tylko do najblizszych pagod oraz zawieszonego na polce skalnej drewnianego grobowca krola.
Gora Yen Tu to mityczna kraina lasow, tajemniczej mgly, buddyjskich posagow i mnichow spiewajacych sutry – miejsce, do którego na pewno powrocimy.
klasztor i swiatynia chua Lan
kiczowate smoki nawiedzily rowniez ten klasztor buddyjskikolejka na gore Yen Tu
podczas skladania ofiar
Budda o 1000 dloni i oczu -
"Dlaczego Budda ma tyle dloni i oczu? Zeby lepiej widziec i byc blizej ludzi"grobowiec krolow na skalnej polce
stare drzewa tworza niesamowita atmosfere
moi przy 700letnim drzewie
Artur zaglaskal smoka
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz