wtorek, 30 października 2007

in the autumn mood...

Jesien w Ha Noi slodko pachnie kwitnacymi drzewami. W dzien uczymy sie wietnamskiego i szukamy jakiejs pracy, wieczorami popijamy zielona herbate z lodem pod mauzoleum Ho Chi Minha. To nasze ostatnie dni przed powrotem do normalnego zycia, wiec staramy sie wykorzystac je jak najlepiej.

W niedziele (28.10) wybralismy sie z nasza grupa (Asia, Grazyna, Lan i Ania) do indyjskiej restauracji. W tym oryginalnym miejscu, z widokiem na jezioro Truc Bach, podaja przepyszne orientalne specjaly w rozsadnej cenie. Mysle, ze bedziemy tam wpadac czesto, poniewaz potrzebujemy odmiany dla wietnamskich barow ulicznych;))

Co do naszych kontaktow z "krajowcami" to niestety nadal nie radzimy sobie z pewnym aspektem kulturowym - unikaniem odmowy. Wietnamczycy bardzo rzadko przyznaja sie, ze nie moga nam pomoc albo ze nie rozumieja co do nich mowimy - po prostu usmiechaja sie do nas, potakuja, po czym udaja, ze zapomnieli o zlozonych obietnicach. Mimo, ze staramy sie jakos do tego przyzwyczaic i traktowac ich slowa pol serio, to jednak utrudnia to znacznie nasze zycie.

Aby wiec odpoczac od zgielku stolicy znowu wybieramy sie w gory. Tym razem jedziemy jeszcze z Asia i Lan (pol Wietnamka pol Bialorusinka) do Sa Pa, ale docelowo zamierzamy oczywiscie zwiedzic okoliczne wsie, a moze nawet zalapiemy sie na jakis niedzielny targ.

No i tak spokojnie zyjemy sobie w Wietnamie, zajadajac sie swiezymi marakujami szukamy wlasnego miejsca. Tak to juz jest, ze czlowiek dopiero daleko od domu poznaje samego siebie. Za kim/czym tesknimy? Oczywiscie za rodzina, za rzeskim powietrzem, za cisza, za polskim chlebkiem:) Ostatnio nawet zdobylam sie na zrobienie ogorkow wedlug rodzinnego przepisu, aby choc troche przypomniec sobie polski smak hihi Ot i wsio.

fantastyczna czworka: moi, Asia, Ania, Lan

1 komentarz:

Madzia pisze...

o niedobrzy ;)...jak mozecie zamieszczac taki fajny blog...rozbudziliscie we mnie marzenie podrozy do Wietnamu...
Pozdrawiam cieplutko!