sobota, 20 października 2007

na jedwabnym szlaku

Ostatnio wiele sie u nas dzialo, poniewaz reszta stypendystow wreszcie zjechala sie do Wietnamu. Walka z uczelnia o ustalenie zajec dobiegla konca, powoli poznajemy się nawzajem i szykujemy na rozpoczecie nauki wietnamskiego…
A w wolnym czasie oczywiscie podrozujemy:))

W niedziele (14.10) pojechalismy skuterkiem do Van Phuc, wioski rzemieslniczej znajdujacej się około 12 km od Hanoi, slynnej z produkucji jedwabiu. Wyobrazalismy sobie, ze miejsce to bedzie pelne straganow kryjacych piekne tkaniny, jednak na miejscu okazalo sie, ze klimat orientalnych bazarow zastapiony zostal przez nowoczesne sklepy z towarami pochodzacymi z masowej produkcji. Jedynym pozytywnym efektem tej modernizacji okazaly sie ceny - krawaty kosztowaly cztery razy mniej niz w Hanoi;)

Jedna z atrakcji Van Phuc jest zwiedzenie warsztatu produkcji jedwabiu. Kokonow jedwabnikow wprawdzie tam nie uswiadczylismy, ale za to mielismy okazje przyjrzec sie pracy ogromnych maszyn tkalniczych. Jednak z powodu huku ucieklismy stamtad szybko i oczywiscie zwiedzilismy pagode:)) Poza stalymi elementami, udalo nam sie zobaczyc nowy ornament – nietoperza oraz figure Hanh Lieu (wietnamskiej boginii) okryta czerwonym jedwabnym plaszczem.

Po zakupkach i ukulturalnianiu przyszedl czas na odrobine ruchu, wiec pojechalismy na trening pilki noznej. Jestem strasznie dumna z Artura, poniewaz juz niedlugo dostanie wlasna koszulke z numerem i stanie sie pelnoprawnym czlonkiem wietnamskiej druzyny!

Natomiast w niedziele (16.10) pojechalismy wraz z Asia (studentka filologii wietnamsko-tajskiej z Poznania) i Grazyna do wioski specjalizujacej sie w wytwarzaniu ceramiki. Bat Trang (Pracownia Misek) znajduje sie rowniez w poblizu Hanoi, wiec udalo nam sie dojechac na miejsce autobusem miejskim. W przewodniku wyczytalismy, ze wyroby miejscowych rzemieslnikow znajduja sie w zbiorach Luwru, jednak tak jak i w Van Phuc bylismy rozczarowani tym, co ujrzelismy. Wzdluz jednej drogi znajdowaly sie dlugie sklepy, w ktorych wiekszosc rzeczy byla masakrycznie tandetna – ceramiczne psy naturalnej wielkosci, kraby, zolwie czy swinki… Az trudno uwierzyc, ze udalo nam sie znalezc naczynia zdobione w klasycznie azjatyckim stylu - biale z kobaltowym delikatnym kwiatowym wzorem. Po szybkich zakupach zjedismy pho bo (zupe z wolowina) i udalismy sie w droge powrotna.

Podsumowujac: wioski rzemieslnicze w poblizu Hanoi to okazja do ujrzenia jak miejsca slynace z piecsetnej lub nawet tysiacletniej tradycji zamieniane sa w tandetne stoiska “wszystko za 5 zlotych”…


nietoperek na scianie pagody w Van Phuc

lew - ozdobne zakonczenie kolumny

pagoda w Van Phuc


Hanh Lieu a'la Czerwony Kapturek


na trasie Van Phuc-Ha Noi mozna otrzec sie o prawdziwe swinskie tusze;)

Brak komentarzy: