piątek, 14 grudnia 2007

objazdowka autobusem miejskim

Brak czasu i pieniedzy na dalsze wyprawy pobudzil nas do kreatywnego myslenia:) Przestudiowalismy mape i ruszylismy na podboj pobliskich miejscowosci. Spragnieni wsi i sielskiej atmosfery wybralismy kierunek polnocno-zachodni - Son Tay.

W piatek (07.12) wsiedlismy w 201, ktory okazal sie autobusem widmo - na zadnym przystanku ani na mapie turystycznej nie znalezlismy jego oznaczenia, co oczywiscie tylko podostrzylo nasz apetyt na skorzystanie wlasnie z niego. Dwie godziny jazdy dostarczyly nam mnostwa wrazen - kierowca gnal droga, trabiac przez caly czas na motocyklistow i uliczne handlarki (nie te w krotkich spodniczkach, tylko te od kukurydzy;P), zwalnial jedynie przed samym samochodem ciezarowym jadacym z naprzeciwka!

Aby sie troche rozluznic zaczelismy sie przygladac widokom za oknem. W okolicach Ha Noi panuje juz jesien - na polach pozostaly juz tylko slady po ryzu, za to kroluje kapusta i cebula. Przydrozne tablice namawiaja do zakupu swiezego kwasnego mleka (co wbrew pozorm jest tu rarytasem, poniewaz wiekszosc mieszczuchow pije skondensowane mleko z puszki z woda, sic!). Wielkie kartonowe krowy stojace, co 5 metrow w towarzystwie krzewow "gwiazdy betlejemskiej" wielkosci czlowieka potrafia zadziwic nawet tak obytych w wietnamskich klimatach turystow jak my:)

Kiedy w koncu bezpiecznie dojechalismy na miejsce, czyli ben xe (dworzec autobusowy)Son Tay, zostalismy zaatakowani przez stado hien, czyli kierowcow skuterow, ktorzy koniecznie chcieli nas gdzies podwiezc. Tylko gdzie? Miasto jak miasto - troche sklepow z pompami, sukniami slubnymi i innymi niezbednymi towarami (:D), do tego ludzie bezczynnie siedzacy przy niziutkich stolikach. Co robic? Jak najszybciej ucieklismy od ich spojrzen i po wyjsicu za miasto skrecilismy w polna droge.

A tam jakby inny swiat - przestrzen, swieze powietrze i zywoploty z kaktusow. Do tego ludzie bardziej usmiechnieci, chociaz ciezko pracujacy przy podlewaniu swoich grzadek. Wszyscy sie nam przygladali - dziadkowie pokazywali dzieciom biale stwory i nawet krowy sie za nami leniwie ogladaly:) A my tymczasem popstrykalismy pare zdjec, przeszlismy pare kilometrow, naladowalismy akumulatory i jacys tacy bardziej usmiechnieci wrocilismy do domku.




wietnamska krowa


grudzien - pora kwitnienia kaktusow


groby na polach


usmiechnieta Wietnamka to widok powszechny TYLKO na wsi

grzadki jak od linijki;)

Brak komentarzy: