niedziela, 6 stycznia 2008

w sloncu skapany bomobowiec B-52

I znowu fascynujaca wycieczka - podboj Muezeum Wojska, oczywiscie wietnamskiego. Az trudno w to uwierzyc, poniewaz znalezlismy tam same pamiatki po wrogach, czyli Amerykanach i Francuzach.

Zacznijmy jednak od poczatku. W zeszly czwartek (03.12) pierwszy raz od nie pamietam kiedy na niebie pojawilo sie slonce, wiec wyjrzelismy z naszej nory na swieze powietrze (czytaj hanoianski smog). Artur jako czolowy pasjonat wszystkiego, co chociaz lezalo kolo broni, zadecydowal ze to najlepszy moment na obejrzenie kilku smiglowcow, ktore widzial na trasie naszego ulubionego busa numer 9.

No i stalo sie. Zostalam przeciagnieta przez wszystkie sale, poczawszy od pierwszej ku czci wujka Ho (czemu sie nie dziwie?) do ostatniej w ktorej podobno bylo mnostwo fajnych rzeczy, ale ja zauwazylam tylko stary samochod. Co najbardziej utkwilo mi w pamieci? Podziurawiony francuski helm przypominajacy bardziej durszlak oraz cala kolekcja oficerskich belek i odznaczen, oczywiscie zdobytych przez Wietnamczykow. Do tego ekspozycja "open-air" skladajaca sie z amerykanskich smiglowcow, czolgow, wozow opancerzonych... Artur, tak jak i inni zwiedzajacy plci meskiej od lat 5 do 60 byl w niebowziety, wszystko zbadal z bliska, gdzie sie dalo wszedl, gdzie sie nie dalo - probowal.

Jak dla mnie najlepsza atrakcja bylo wdrapanie sie po wysokich schodach na Wieze Flagi, z ktorej rozposcieral sie widok na... cale muzeum i park Lenina. CUDO:)

Artur rozochocony ta wyprawa juz planuje nastepne - ostatnio nawet podejrzanie dlugo spogladal na Muzeum Rewolucji Wietnamskiej! Ech, co z czlowieka robi 5 miesiecy w "kraju sajgonki"... hihi


Wieza Flagi

bomobowiec B-52 i inne cudenka

podobno Skyrider i moi

woz artylerii amerykanskiej i Artur w swoim zywiole

helikopter UH-1

Brak komentarzy: